DRAMAT WYBORÓW / “Prawo wyboru” Teatr Nowy w Poznaniu

XXI Festiwal Dramaturgii Współczesnej rozpoczął się w sposób widowiskowy, ponieważ spektaklem otwierającym wydarzenie było „Prawo wyboru” Ferdinanda von Schiracha w reżyserii Piotra Kruszczyńskiego.

Dramat porusza niełatwą i dość kontrowersyjną dla wszystkich tematykę — tematykę eutanazji, która zostawia pole do dyskusji m.in. o śmierci, moralności, wartości życia i etyce. Problemy te pokazywane są na różnych płaszczyznach — od strony medycyny, prawa czy teologii, których przedstawiciele przytaczają argumenty, nawet jeśli niezgodne z naszym światopoglądem, to na pewno warte wysłuchania.

Już na początku my, jako widzowie, jesteśmy mianowani Radą Etyki, a swoje stanowiska przedstawiają nam: pan Gärtner (Aleksander Machalica), który nie chce już żyć i walczy o prawo do dobrowolnej śmierci; pani Biegler (Marta Herman), prawniczka, która reprezentuje starca; przewodnicząca Rady Etyki (Daniela Popławska), pani Litten (Małgorzata Łodej-Stachowiak), ekspertka z dziedziny prawa; okulistka (Maria Rybarczyk); Keller (Antonina Choroszy), członkini Rady Etyki; pani Sperling (Agnieszka Różańska), lekarka; pani Thiel (Bożena Borowska-Kropielnicka), ekspertka z dziedziny teologii.

Mimo minimalnego wkładu włożonego w scenografię występ broni się słowem — w końcu mamy do czynienia z prawie dwugodzinną dyskusją. Niezależnie od tego wymiana zdań nie jest męcząca, a wręcz przeciwnie, widz z zaciekawieniem obserwuje narastające z każdą minutą napięcie. Podobała mi się gra aktorów, którzy zmierzyli się z niemałym wyzwaniem opanowania dużej ilości tekstu. Nie było widać po nich oznak zmęczenia czy znudzenia, czego obawiałam się przez część przedstawienia, ponieważ mieli do wysłuchania naprawdę wiele skomplikowanych wypowiedzi rozmówców.

Pod sam koniec widownia ma zagłosować, z którą stroną bardziej się zgadza lub wstrzymać się od głosu. Uważam to za bezcelowe, gdyż wynik w żaden sposób nie zmienia finału rozprawy. Możliwe, że twórcy przez otwarte zakończenie chcieli zachęcić do przemyślenia dylematów, które pokazali. Ostatecznie jednak głosowanie było bez wyrazu — nie zaszkodziło sztuce, ale obyłoby się bez niego.

„Prawo wyboru” dało mi jednak uczucie, które lubię najbardziej po obejrzeniu sztuki — nie dało rozwiązania na tacy, a wyłożyło karty na stół, pokazało dwie strony medalu i zostawiło mnie (jak i z pewnością dziesiątki innych widzów) z przemyśleniami na długi czas.

Kinga Popławska
studentka polonistyki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *