dzień 1. … MAŁA PIĘTNASTKA

Obóz harcerski w sali sądowej

Marysia Będzikowska

Wchodzimy do sali teatralnej, a na scenie widzimy salę sądową, muzycy są ubrani w togi. Sugeruje to, że narracja będzie prowadzona już po tragedii, natomiast cała akcja jest relacjonowana przez aktorów na bieżąco i tobez większych rekwizytów. Taki rodzaj jednostajnej scenerii pozwala widzowi na wyostrzenie jego wyobraźni a przy tym skupieniu swej uwagi na fabule, która osnuta została na historycznym wydarzeniu tragedii na jeziorze Gardno. Całemu spektaklowi nadają emocji śpiewane piosenki harcerskie, których dynamika i słowa zmieniają się wraz z wydarzeniami, chociaż już od początku czuć grozę i nadchodzące nieszczęście. Pierwsza połowa spektaklu budzi sielskie, beztroskie oczekiwanie na harcerską wyprawę, wakacyjny wyjazd nad morze, wśród entuzjastycznych melodii i niecierpliwego oczekiwania nawiązujemy wieź z bohaterkami. Tym bardziej, że jest ich tylko kilku. Ale role przeplatają się, dwie przyjaciółki potrafiły w jednej chwili płynnie przeobrazić się w rolę młodych siostrzenic opiekunki, co nie powodowało żadnego zakłopotania. Nie dałoby się nie zwrócić uwagi na ruch sceniczny, gesty i muzykowanie ciałem: wystukiwanie rytmów, szybkie i głośne łapanie oddechu, co dodawało napięcia i jednocześnie oddawało atmosferę wydarzeń.

I nagle zmiana. łódka tonie. Przeczucia stają się faktem. Dochodzi do tragedii. Postawa mechanika, który kierowany bezwzględnym egoizmem pozwolił na wypłynięcie dziurawych łodzi z czterdziestoma dziewczynkami tylko po to, aby móc się na tym zarobić wzbudza odrazę i niepohamowaną złość. Od momentu napełniania się wody do łodzi aż do końca narracja była niezwykle szczegółowa, silnie nacechowana emocjami, myślami bohaterek. Poruszające sceny topienia się pasażerów: myśli, wspomnienia tuż przed śmiercią. Brak rekwizytów, łodzi czy wody, uwydatnia sceny zanurzania się, tonięcia podkreślone poprzez grę ciałem, muzykę oraz światło. Cały spektakl utrzymany jest w nutach niepewności, trzyma widza w napięciu oraz skłania do głębokiej refleksji.

Tak rozbudowany opis zaszłej katastrofy oraz uczucia towarzyszące bohaterom były oparte na źródłach historycznych, takich jak archiwa sądowe, zapiski i wspomnienia dziewcząt, które przeżyły i były wstanie o tym opowiedzieć. Poruszające, wieloznaczne przesłanie: ,,uczcie dzieci pływać” to cytat z jednego z pamiętników. Samo harcerstwo było częścią życia reżysera i wpłynęło na jego postrzeganie świata. Z tego okresu Tomasz Man zapamiętał śpiewanie, które było nieodłącznym elementem harcerskiej włóczęgi, podobnie jak w sztuce. Akcja rozgrywa się w klimacie kryminału a muzyka ma ogromne znaczenie, współistnieje ze słowem i gestem.

Teatr Nowym Witkacego w Słupsku podejmuje tematy lokalne, w tym historyczne. Jego ideą jest zaspokojenie potrzeb lokalnych a przy tym eksplorowanie lokalnej tożsamości. Tak też upamiętniają historię harcerek z Łodzi, która działa się w okręgu Słupska, aby pamiętać o tym, co się stało i przestrzec przed usypianiem rozsądku i sumienia.

TEATRALNIK XXII FDW nr 1
Teatralnik XXII FDW Zabrze 2023 nr 1

Tragedie życia i tragedie śmierci

Zosia Curyło

Rewelacyjna gra aktorska, prosta scenografia, kreująca cały klimat spektaklu muzyka oraz niezmiernie poruszająca historia, to właśnie nadzwyczajny początek tegorocznego Ogólnopolskiego Festiwalu Dramaturgii Współczesnej.

Rolą spektaklu „Mała Piętnastka- Legendy Pomorskie” jest przedstawienie nam tragicznej historii tytułowej brygady, z letniego obozu harcerskiego, który odbył się w 1948 roku, nad jeziorem Gardno. Poznajemy ją dzięki opowieściom czterech ofiar tego strasznego wypadku, przedstawiających nam chronologicznie ich wersję wydarzeń, od początku obozu do samej tragedii. Ponad połowa spektaklu obejmuje wydarzenia przed samym wypadkiem, pozwalające nam poznać bohaterów i niewątpliwie zżyć się z nimi, co powoduje, że ich dalsze losy są bliższe naszemu sercu, przez co również zdecydowanie bardziej dla nas dotkliwe. Cała pierwsza część ma złudny sielankowy charakter zwykłego obozu letniego, któremu jednak zabiegi muzyczne czy niektóre kwestie bohaterów, nadają pełen grozy klimat. W spektaklu przeplata się wiele harcerskich piosenek, jednak każda z nich ma w sobie coś mrocznego, co nie pozwala widzowi zapomnieć o tym, do czego owa historia się tak naprawdę ciągle zbliża. Na scenie panuje napięcie i niepokój, które, gdy tylko ostatecznie dochodzi do wypadku, przeradzają się w wielki strach i rozpacz.

Tak samo jak poznaliśmy całą otoczkę tragedii, z perspektywy czterech indywidualnych osób, tak samo osoby te, opowiadają nam o przebiegu całego incydentu. Każda osobna tragedia opiera się w pewnym stopniu na tym, czego zdążyliśmy się już dowiedzieć o postaci we wcześniejszej części spektaklu. Jest to ciekawy zabieg, który powoduje, że losy danego bohatera podczas wypadku, nadają samej jego śmierci jeszcze tragiczniejszy wydźwięk. Mianowicie, opiekunka drużyny, której całym życiem są jej dwie siostrzenice, które w pewnym stopniu, z jej winy umierają, gdy łódź się topi, powodują, że gdy sama opiekunka powoli traci życie pod wodą, nie ma już w sobie chęci walki, a przez wyrzuty sumienia śmierć staje się dla niej pewnego rodzaju wybawieniem. Harcerka drużynowa, w której matka zaszczepia perfekcjonizm i silną wiarę w Boga, swoimi niekończącymi się wymaganiami wobec córki, ostatecznie doprowadza do tego, że dziewczynka, potrafiąc pływać, zamiast ratować siebie samą, wraca ratować koleżanki z drużyny, co nie ma racji bytu, gdyż jest ich zdecydowanie za dużo, i w ostateczności topią ją, w wywołanej sytuacją histerii, a dziewczynka umierając, myśli o słowach, których kiedyś nauczyła ją matka, „Wiem, że niedługo umrę, idzie o to żeby z radością oddać Bogu, co mi dał”.

Co w tym momencie istotne, sztuka ukazuje nam dwa różne rodzaje, związanej z byciem ofiarą wypadku, tragedii. Jeden, gdy w wypadku traci się życie, a drugi, gdy wypadek się przeżyje. I tą właśnie drugą stronę medalu, widzimy na przykładzie pozostałej dwójki bohaterów. Mechanika, który był tak zaślepiony wizją wzbogacenia się, że mimo znajomości ryzyka, wsadził harcerki na statek, a ostatecznie łowiąc chustę z pieniędzmi, stracił z oczu swoją ukochaną żonę, która wtedy właśnie utopiła się w jeziorze, razem z dziewczynkami, oraz drugiej harcerki, wiecznie roztrzepanej, cieszącej się w życiu małymi rzeczami, przyjaciółki, drużynowej, która mając świadomość, że ratując koleżanki – zginie, postawiła na ocalenie siebie i ostatecznie uszła z całego incydentu z życiem. Jednak bezsilność i bezradność, jakie perfekcyjnie ukazała nam grająca dziewczynę aktorka, jej chęć walki o życie oraz straszne rzeczy, przez które musiała przejść, ratując się, doprowadziły mnie wręcz do łez. Już po wakacjach, gdy dziewczynka wróciła do szkoły, mamy scenę w której krok w krok za nią, chodzą nieżyjące już opiekunka brygady i drużynowa. Jest to metaforyczne ukazanie tego jak duchy przeszłości będą chodzić za nią całe życie, i jak już zawsze będzie musiała mierzyć się z traumami, które powstały na skutek tego, że przeżyła wypadek.

Odegranie prawdziwej tragedii, która dla niesamowitych aktorów ze Słupska była w dodatku tragedią lokalną, musi być czymś potwornie ciężkim. Emocje, tak autentyczne jak te, które wczoraj zobaczyliśmy, zdecydowanie uderzają w nasze serca ze zdwojoną siłą, a smutek, jaki widniał na twarzach aktorów jeszcze na długo po zakończeniu spektaklu, moim zdaniem świadczy o tym, jak niepowtarzalne dzieło mieliśmy szczęście obejrzeć pierwszego dnia festiwalu.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *