HALINA PIŁATÓWNA 1925 – 2019

Odeszła od nas Halina Piłatówna… Wieloletnia, ceniona i wspaniała aktorka Teatru Nowego w Zabrzu

Odchodzi od nas całe pokolenie, które z niewiarygodnych zgliszcz odbudowywało wszystko: więź z inną przestrzenią życia, z innymi warunkami, z człowieczą kondycją tak pokaleczoną, poturbowaną i pokiereszowaną po nieludzkiej wojnie… Także życie teatralne – to ludzkie duchowe wsparcie i pociecha. Na długie lata wyznaczyli i wypracowali wagę idei teatru wśród nieprzygotowanej często na teatr widowni. Budowali słynny etos aktorskiego zawodu wbrew wszelkim trudnościom, tradycji i okolicznościom. Dbali o standardy etyczne, estetyczne, szukając nowych dróg, nowych form wyrazu. I widza.
Dziwny to i przykry paradoks aktorskiego zawodu, zawodu żądającego intensywnego w nim uczestnictwa: twoje istnienie zawodowe staje się istotą twego życia jak oddychanie, oparte na blaskach i cieniach twojej pracy, twojej osobowości, bez względu na okoliczności, w których pracujesz.

Zmarła 13 sierpnia br. wspaniała aktorka śląska – Halina Piłatówna-Paszkowska – należała do tego pokolenia. Oddana teatrowi, jego idei – całą sobą, swą pracą, swym życiem. Niezwykle prawy i honorowy człowiek, o prostolinijnym, ostrym i celnym spojrzeniu. Skromna, pełna zaskakującego humoru, energii, niebywale zdyscyplinowana. Wspaniała koleżanka; młodzieży aktorskiej pomocna w odnalezieniu się w zawodzie.
Króciutki biogram: była córką powstańca śląskiego, toteż na początku wojny w 1939 wraz z całą rodziną uciekała z Katowic, gdzie wrócili w 1945. 1947, po ukończeniu Studium Teatralnego przy Teatrze Ślaskim, zadebiutowała rolą Hipolity w „Śnie nocy letniej” W. Shakespeare’a; w 1949 grała w słynnym przedstawieniu „Jegor Bułyczow” w reż. Wł. Krasnowieckiego, w „Jak wam się podoba”, Babę w „Mieszczanach” M. Gorkiego i innych. W 1950 Duniaszę w „Wiśniowym sadzie”, ale i Chochlika w „Balladynie”. Jako wczesnoszkolny widz wielokrotnie oglądałam w 1957 bajkę dla dzieci A. Walewskiego pt. „Kopciuszek”. Bajka jak bajka, ale tak zainscenizowana, że do dziś pamiętam (i niektórzy moi rówwieśnicy też) sceny z tego przedstawienia… dla dzieci, i nazwiska aktorów i postaci, które grali. Halina grała wówczas Macochę. Pamiętam dokładnie – nie była jednoznacznie zła, miała w sobie ciepło i coś, co broniło tę postać.

Podobnie wspominam Wassę Żeleznową w sztuce M. Gorkiego o tym tytule. Słynne przedstawienie, gdy grała już w Teatrze Nowym z Zabrza. Twarda, nieustępliwa, jako Wassa, a jednak jej broniąca, a nawet wzbudzająca dla niej współczucie. Nawet nastolatkom, z natury bezpardonowym i łatwo oceniającym, pokazując jak niejednoznaczne są ludzkie racje i zachowanie.
Przez resztę swego długiego życia pracowała w Teatrze Nowym w Zabrzu, teatrze, który osobiście współtworzyła, pracując w nim od samego początku do swej emerytury, w 1986 r. W tym teatrze zagrała 65 ról. Kobiet o twardych i silnych, zdecydowanych, o władczych charakterach: Bonę w „Barbarze Radziwiłłównie” Fellińskiego, Żegocinę w „Panu Damazym”, Magdalenę Bejart w „Zmowie świętoszków” Bułhakowa, Mamajewą w „I koń się potknie” Ostrowskiego, tegoż Kukuczkinę w „Intratnej posadzie”. Pełna znakomitego poczucia humoru, potrafiła bez reszty ująć widza swymi rolami komediowymi:Antonownę Atujewą w „Małżeństwie Kreczyńskiego”, panią Page w „Wesołych kumoszkach z Winsoru”, Marceliną w „Weselu Figara”, Frozyną w „Skąpcu”, żonie Horodniczego w „Rewizorze”. Była wszechstronna, bo to i słynna rola Matki w „Balladynie”, a jakże pamiętnej Dulskiej w „Moralności pani Dulskiej” i , wielokrotnie zagrana Podkomorzyna w „Powrocie posła”. Grała w wielu, wielu innych sztukach, także współczesnych: Mrożek, Sartre, a i w bajkach dla dzieci. I jeszcze występowała na Małej Scenie w „Anegdotach teatralnych”.Łącznie zagrała 65 ról! Za pracę swoją aktorską była Nagrodzona medalem 30-lecia PRL (1974), Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (1980), Odznaką za Zasługi dla Miasta Zabrza (1981), Złotą Odznaką za Zasługi dla Województwa Katowickiego (1986).

Non omnis moriar – nie wszystek umrę? Myśląc o aktorach, tych mniej znanych, choć swego czasu bardzo cenionych i szanowanych – ma się wątpliwości. Zwłaszcza o tych, którzy nie mają już bliskich, po przejściu na emeryturę wycofują się z życia zawodowego i nie prowadzą intensywnego życia towarzyskiego; tych, którzy długo żyjąc tracą koleżanki i kolegów w naturalny sposób, wybierają raczej odsunięcie się niż przypominanie o sobie i swoim dorobku.

Nasza znakomita Koleżanka także lekce sobie ważyła potęgę PR-u…

* Dane repertuarowe oparte zostały na monografii Andrzeja Linerta „Teatr w cieniu huty”, Wydawnictwo Naukowe “Śląsk”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *