PEŁNO KODÓW

Po gorąco przyjętym spektaklu rozpoczynającym Festiwal z samymi “aktorami koszalińskimi”, twórcami spektaklu oraz dyrektorem Bałtyckiego Teatru Dramatycznego rozmawiał Zbigniew Stryj.

– Jak jest z odbiorem tego spektaklu? Jest tam pełno kodów, które my ludzie teatru łapiemy w lot, a jak jest z “szeregowym” widzem? Czy idzie za wami?

Żanetta Gruszczyńska-Ogonowska: Zazwyczaj widzowie za nami podążają, właściwie każdy spektakl to podobne reakcje, czasem niespodziewane, bo gramy ten spektakl dopiero siódmy raz, ale myślę że przed nami wielkie perspektywy. My też się uczymy, wchodzimy w to coraz bardzej.

Żaneta Kamila Kurcewiczówna: Początkowo też mieliśmy taką obawę, że to jest trochę hermetyczny spektakl, że może widzowie nie we wszystko wejdą, nie wszystko zrozumieją.
Ta reakcja widzów, która jest zawsze tak serdeczna jak dzisiaj tutaj jest ogromną radością,
ale i wciąż dużym zaskoczeniem. To jest coś przepięknego i myślę że ten język teatralny nie jest nie do zrozumienia, bo tu chodzi głównie o emocje.

– Usłyszałem jak ktoś wychodząc zastanawiał się ile w tym spektaklu jest myśli, słów artystów,
a ile realizatora?

Piotr Rowicki: Wydaje mi się, że widz to czuje. Opieraliśmy się na filmie “Aktorzy prowicjonalni”, ale został z niego tylko taki główny rys, jakieś strzępki. Wszystkie marzenia, problemy, trudności w zawodzie – ja nie jestem w stanie tego wymyślić, bo nie jestem aktorem, oni to wszystko mówią od siebie. Można powiedzieć, że to jest tak pół na pół.

Żanetta Gruszczyńska-Ogonowska: Podróż busem była całkowicie nasza.

– Pytanie do reżysera, dlaczego? Dlaczego na warsztat wziąłeś te nasze zawodowe mroki, smutki?

Piotr Ratajczak: To bardzo proste. Z teatrem w Koszalinie pracuję od wielu lat i kiedy zespół był w dużym kryzysie mentalnym pojawił się ten pomysł – zróbmy coś o nas, naszej kondycji. Czy ta droga, którą obraliśmy jest słuszna? Pomysł narodził się, więc po wielu rozmowach,
a scenariusz filmu Agnieszki Holland miał być tylko punktem wyjścia do tego, aby opowiedzieć o lokalnej przestrzeni i aktorach, wszystkich nas żyjących gdzieś w mniejszych ośrodkach, nie tylko teatralnych.

– Mało kto wie jak tak naprawdę wygląda ten nasz zawód, ale jeszcze mniej jest tych, którzy wiedzą jak trudny on jest. Może dzięki temu spektaklowi widzowie zrozumieją, może spojrzą na nas innym okiem. Ale czy jednocześnie nie odzieramy trochę teatru z magii?

Piotr Ratajczak: Są przedstawienia o górnikach, stoczniowcach czy aktorach i myślę, że to nie jest żadne odarcie z magii. Ten spektakl jest bardzo emocjonalny, pisany krwią. Wszyscy ponieśliśmy jakieś koszty.

Zdzisław Derebecki: Z tą magią to jest jeszcze tak, że nawet jeżeli odsłaniamy jedną zasłonę za nią jest druga jeszcze nie odkryta. Odsłaniamy tę drugą, kolejną i kolejną. Tych zasłon w teatrze możemy odsłaniać jedna za drugą, ale prawdy o teatrze tak do końca nie znamy nawet my.

materiał rozmowy zebrała i opracowała

Melania Gwóźdź