PO DRUGIEJ STRONIE SCENY

Aktor – osoba odgrywająca rolę w teatrze lub w filmie, osoba która udaje. Co jednak, gdy aktor musi zagrać samego siebie? Co dzieje się, kiedy osoba, której zadaniem jest udawać kogoś innego w końcu otrzymuje możliwość bycia sobą? Jak się okazuje, otrzymujemy wtedy szczery do bólu przewodnik po życiu w teatrze.

Aktorzy koszalińscy, czyli komedia prowincjonalna” jest wyjątkowym spektaklem,
w którym fikcja miesza się z rzeczywistością. Każdy z aktorów, czy też bohaterów przedstawienia trafił do koszalińskiego teatru na rok. Wszyscy zostali na dłużej – jedni z przymusu, inni z miłości do sztuki, jeszcze inni pozostali z misją walki i dokonania czegoś wielkiego. Aktorzy sami przedstawiają nam odgrywane przez siebie role, łudząco podobne do nich samych. Mamy kultowego, nagradzanego reżysera, dyrektora teatru, technicznego marzącego o scenie i grupę sfrustrowanych aktorów, która wyjawia nam sekrety życia na deskach teatru.

A jak właściwie to życie wygląda? Cóż, niewesoło, choć – jak udowadnia spektakl – świetnie nadaje się na komedię. Bohaterowie przedstawiają nam cały wachlarz aktorskich problemów: młodzi aktorzy godzą się nawet na najbardziej upokarzające role, aby zaistnieć w teatralnym świecie, ich małżeństwa rozpadają się, sami popadają w alkoholizm, pieniędzy wciąż brakuje, frustracje sięgają zenitu, lecz bohaterowie wciąż nie znajdują odwagi, by postawić się bucowatemu reżyserowi z wielkiego miasta i przychylnemu mu dyrektorowi teatru.
Nie trudno się zatem dziwić, że niektórzy postanawiają „uwolnić sztukę od samych siebie”
i rzucają karierę aktorską. Przy tym jednak spektakl nie pozwala nam zapomnieć o miłości każdego z grających w nim aktorów do swojego zawodu. Deklaruje ją każdy z nich, wyjawiając widowni największe osobiste marzenia, a także własne, improwizowane, szczere zdanie na temat życia, polityki, przyszłości. Pojawiają się też apele do reżyserów, którzy zapatrzeni w marzenie o sławie nie traktują aktorów jak równych im ludzi.

Choć humor i ironiczne żarty bohaterów stoją na wysokim poziomie, to jednak szczerość aktorów okazuje się być najmocniejszym punktem spektaklu. Po równie szczerych owacjach na stojąco widzowie siedzący wokół mnie wychodzili z sali Teatru Nowego ze łzami
w oczach. Ja natomiast wyszłam z podziwem dla odwagi aktorów i wzbudzoną na nowo wiarą w przyszłość teatru.

Magdalena Wilk