Tę impresję otwierać powinien fragment “Monty Pythona”, w którym Król Artur imituje tętent konia tłukąc o siebie dwa kokosy.
Po spektaklu pt. “Kowboje”, teatru im. Juliusza Osterwy w Lublinie zaczynam dostrzegać, że dobrze jest poczuć w sobie konia. Najlepiej mustanga. W dzieciństwie czujemy go instynktownie, swobodnie, dopóki ktoś nie złapie nas na lasso edukacji. Potem bywa różnie. Zostaniemy wmalowani w sztywne ramy systemu, z których nie sposób się wyrwać, czy może przygotowani opuścimy stado, galopując po bezdrożach swoich możliwości?
Młody dyrektor, figurant, dbający wyłącznie o własne dobro, ciało pedagogiczne tłamszone przez władzę, dodatkowo prowadzące ze sobą permanentną wojnę domową: młoda z pasją, skutecznie gaszoną przez starą, doświadczoną w kwestii podcinania skrzydeł. W końcu on- zmęczony, ale pełen pasji- coś zrobić musi. Cichy geograf w swetrze przesiąkniętym brokułami prowadzi lekcję przełomową, monolog o dziko żyjących koniach (w rolę geografa wcielił się świetny Daniel Dobosz, którego gra aktorska skradła moje serce i mówi, że nie wie, kiedy odda) Model stada mustangów jest prosty: jeden ogier, kilka klaczy i źrebięta, Nietrudno się domyślić, ogier sprawuje władzę, kieruje stadem, klacze opiekują się źrebiętami. Model szkolnictwa też jest prosty: dyrektor sprawuje władzę, kieruje szkołą, nauczyciele opiekują się uczniami. Wnioski nasuwają się same, bez dobrego władcy stado nie funkcjonuje prawidłowo, źrebięta nie czują się bezpiecznie, nie są odpowiednio zaopiekowane. Ta piękna analogia nie bez powodu została przeze mnie nazwana przełomową, w mojej interpretacji dała ona początek buntowi uczniowskiemu wobec systemu, w drodze do wolności umysłu “bez ograniczającego właściciela”. Na koniec spektaklu szkoła została spalona przez postać w indiańskim pióropuszu. Indianie ponoć wierzyli, że ogień pochodzi od słońca, a właśnie na tle tej gwiazdy swój monolog głosiła uczennica rozgoryczona szkolną codziennością. Ogień jest oczyszczeniem, może był konieczny do pozbycia się sztywnych i przyciasnych reguł systemu, służącego do tworzenia człowieka bez twarzy?
Spektakl był bombą emocjonalną, śmiałam się dużo, choć nie zawsze powinno mi być do śmiechu. “Kowboje” spełnili moje oczekiwania, ukazali wszystkie wady, które wiążą się ze środowiskiem szkolnym. Nie mniej jednak pozostawił nadzieję. Jeśli będziemy myśleć ciepło o sobie wzajemnie, zaczniemy szanować czas innych i pojmiemy, czym tak naprawdę jest życie w stadzie – uwolnimy się z lassa, w które wszyscy jesteśmy zaplątani.
Wiktoria Januszko
Dodaj komentarz