Człowiek jest z natury ciekawskim stworzeniem. Wciąż zdobywamy wiedzę, fascynuje nas niezbadane, wszechświat, natura, drugi człowiek, w końcu psychologia, odmienność, mroczne zakamarki umysłów, tematy tabu i inne zakazane owoce. Ciemna strona bywa uwodzicielska, lubimy zagłębiać się w profile psychologiczne zbrodniarzy. Dlaczego dopuścili się zbrodni, co nimi kierowało, co próbowali udowodnić? Czy rzeczywiście byli źli, czy też jest dla nich szansa na odkupienie?
Na te i wiele innych pytań spróbowali odpowiedzieć Piotr Ratajczak i Arkadiusz Buszko
w „Zabić prezydenta” – spojrzeniu na sylwetkę Eligiusza Niewiadomskiego, zabójcy pierwszego prezydenta Rzeczypospolitej. Dramat na wiele sposobów niezwykły; monodram – nazywany największym sprawdzianem dla każdego aktora, opowiedziany z perspektywy mordercy, z rzadko spotykaną precyzją, zazwyczaj zarezerwowaną tylko dla filmów dokumentalnych czy książek historycznych.
Buszko, będący jedynym aktorem na mikro-scenie Sali Kameralnej, daje nam poznać mordercę od każdej strony, pozostając wiarygodnym od niewinnego początku, aż po prowokującą mowę obronną. Widząc spokojnego, budzącego zaufanie, elegancko ubranego i elokwentnego człowieka początkowo ciężko nam domyśleć się motywu zbrodni. W ciągu spektaklu Niewiadomski z wielką pasją opowiada o swoich obrazach, karierze wykładowcy, walce
o niepodległość, patriotyzmie, planach, poglądach politycznych. Widzimy, jak powoli zatraca się
i pęka pod ciężarem ciągłych zawodów i rozczarowań, z każdym zignorowanym pomysłem popychany jest centymetr po centymetrze w objęcia frustracji, nienawiści i skrajnie prawicowych przekonań. Wciąż pozostaje artystą, a kluczem do zrozumienia jego motywów staje się poczucie misji. Strzały oddane w stronę prezydenta są niczym więcej jak tylko czerwonymi plamami, tworzącymi impresjonistyczne dzieło na białym płótnie scenografii; prawdziwym dziełem sztuki, obrazem buntu i odwagi, które ma zostać zapamiętane przez przyszłe pokolenia.
Niezwykła spowiedź złoczyńcy ubogacona zostaje prawdziwymi cytatami przywołanych postaci historycznych, wycinkami prasowymi, projekcjami fragmentów filmu „Śmierć prezydenta”, obrazami samego Niewiadomskiego, które raz po raz pojawiają się na wiszących w tle płótnach. Pokazują to, o czym podejmując temat wyzwolonej Polski zazwyczaj się nie mówi.
Ta szczegółowość i wnikliwość wobec źródeł i faktów historycznych nadają monodramowi dodatkowego wymiaru.
Słuchając monologu, trudno jest nie zauważyć, jak bardzo aktualne są słowa rzucane przez Niewiadomskiego. Szczególnie ostatnie minuty dramatu uderzają i dają sporo do myślenia
– zmanipulowani przez nienawiść zacieramy granicę między misją a zbrodnią, toczymy świętą wojnę pełną grzechu. Ale przecież i taką sytuację da się w prosty i logiczny sposób wytłumaczyć…
Magdalena Wilk
Dodaj komentarz