Mianem ostinato określamy w muzyce wielokrotnie powtarzany motyw. W języku włoskim słowo to oznacza „uporczywy”. Wielokrotnie i uporczywie. Brzmi znajomo? Jak rutyna.
Takim właśnie „ostinatowym” motywem jesteśmy wprowadzeni w świat spektaklu pod tytułem „Kowboje”. Scenę, poza uporczywym motywem tworzy, dobrze wszystkim znana scenografia- post-PRL-owskie stół i krzesła, siermiężne lampy i kruche ściany z daleka przypominające dyktę-krajobraz znany z wielu polskich placówek oświatowych. Nad nią góruje jednak olbrzymie Tipi.
Rutyna jest nieodłącznym elementem życia. Czy jednak da się ją przełamać? Zajrzyjmy, choć nieśmiało i z biciem serca, do pokoju nauczycielskiego. Pierwsza z bohaterek próbuje nam udowodnić, że wyłamanie się z powtarzanych schematów jest możliwe. Łamiąc mistyczną „czwartą ścianę” zaprasza nas do swojego świata, w którym ośmiesza regułki i utarte frazesy, chce byśmy podążali jej drogą. Pod ścianą przysypia Dyrektor – postać młodego karierowicza, jakich pełno wśród nas. W swoich wypowiedziach kompletnie niezainteresowany drugim człowiekiem, obojętny i nijaki. Skupiony wyłącznie na sobie – nieobecny dla innych. Przy stole kurczy się, niegdyś ambitny i kreatywny, teraz wypalony zawodowo geograf, który poddaje się naciskom dla „świętego spokoju”. Cierpi, bo nie potrafi w żaden sposób czerpać przyjemności z wykonywanej pracy.
Ale nie tylko nauczyciele są w tym spektaklu sportretowani, bowiem system nie oszczędza nikogo. Nadopiekuńczy ojciec, który chce wiedzieć wszystko, wypytuje natarczywie jak na przesłuchaniu jednocześnie nie dając córce szans na odpowiedź. Przedstawia w swoim długim monologu sprzeczne wewnętrznie wersje wydarzeń, a w jego wypowiedzi nie ma miejsca na ripostę.
Uczennica-niewolnica, symbolicznie obwiązana sznurem, staje się symbolem uciemiężenia emocjonalnego, kompleksów wynikających z braku pewności siebie, jeszcze bardziej zachwianej przez system. I nagle wszystko się zmienia – szkoła płonie, choć nie mamy pewności czy to ogień oczyszczający, czy szkolne piekiełko.
W tych okolicznościach na scenie pojawia się nowa bohaterka.
Czy kurator przekaże moc sprawczą na ucznia? Czy sprawdzi i zweryfikuje działanie systemu?
Czy wprowadzi zmianę? Jak odnajdą się w nowej rzeczywistości bohaterowie?
Na te pytania nie udzielę jednoznacznej odpowiedzi. Ten spektakl po prostu warto zobaczyć. Dobra gra aktorska, wspomożona przez ciekawą oprawę dźwiękową i scenografię cieszy oko, a podejmowana tematyka osadzona w realiach nauczycielskiego „saloonu” nie nuży, lecz z każdą chwilą ciekawi widza.
Niekonwencjonalne podejście do formy – „zburzenie czwartej ściany” i wykorzystanie przestrzeni sali, nie tylko sceny, powodują większą intymność i bezpośredniość – siedząc na sali czujemy się uczestnikami zdarzeń, a nie tylko, mniej lub bardziej uważnymi obserwatorami.
Myślę, że ta sztuka, stanowi istotny głos w kwestii polskiego systemu oświatowego. Pokazuje jego ułomności – wskazując na ich druzgocące konsekwencje w dalszym życiu.
Kamil Cudzich
Dodaj komentarz