Zaczyna się festiwal „Rzeczywistość Przedstawiona” a my, widzowie, zostajemy zamknięci w obskurnej sali wraz z mieszkańcami wsi Borówka. Już po chwili zdajemy sobie sprawę z tego, że nikt wśród zebranych nie jest niewinny, każdy z bohaterów coś ukrywa, lecz jednocześnie każdy z nich przychodzi w celu oczyszczenia – duszy, honoru, zarzutów. Jesteśmy świadkami sprawozdania, spowiedzi, przesłuchania, terapii grupowej, czy nawet sądu ostatecznego, zależnie od interpretacji widza. Świadkami nie samych wydarzeń, lecz szczegółowego ich odtworzenia na potrzeby śledztwa, prowadzonego przez tajemniczą postać, do której w ciągu całego spektaklu zwracają się bohaterowie. Tak jak widzowie dramatu, niemy sędzia jedynie obserwuje i cierpliwie słucha, badając procesy myślenia mieszkańców wsi, ich błędy, decyzje i osądy.
Główną bohaterką opowiadanej historii jest Baśka – dziewczyna niepasująca do krajobrazu wioski między górami, pragnąca wydostania się z niej za wszelką cenę, nawet zdrady, rozbicia rodziny, skazania na wieczne potępienie i hańbę. Desperacja pozwala jej wyrwać się do miasta, rozpocząć nowe życie, które wkrótce okazuje się być nieszczęśliwe i puste. Jasiek – pozostawiony we wsi kochanek Basi, głęboko przywiązany do matki pijak – niespodziewanie zostaje milionerem. Spełnione marzenie staje się klątwą, ostatecznie doprowadza do tragedii, obnaża nienawiść i zazdrość, kryjącą się w wiejskiej społeczności, powoduje śmierć.
Spektakl jest w pewnym sensie brutalny, momentami nawet brudny. Ciężko nie zwrócić uwagi na powtarzające się, szczegółowe opisy wszechobecnego błota, przemocy, grzechów i brudnych myśli, tak bardzo kontrastujących z dopiero co wysprzątaną salą przesłuchań. Sztuka ujmuje prostotą, objawiającą się przede wszystkim w scenografii. Trzy surowe ściany, kilka najzwyklejszych drewnianych krzeseł, subtelnie zmieniające kolor wiszące świetlówki – brak ładunku emocjonalnego i drogi ucieczki genialnie eksponują przeżycia wewnętrzne bohaterów, wiarygodnie zagranych przez aktorów Teatru Ludowego w Krakowie. Dzięki genialnej grze aktorskiej, choć w pewnym stopniu rozumiemy, co kieruje mieszkańcami „trudnej wsi”, wierzymy im, a nawet współczujemy. Sami dopowiadamy sobie szczegóły, wyobrażamy sobie odgrywane sceny, przez co każdy przeżywa spektakl nieco inaczej, niemal indywidualnie.
Opowieść wiejskiej społeczności trzyma nas w napięciu do samego końca i skłania do poważnych refleksji. Każda z postaci śni o szczęściu, a sen w konfrontacji z rzeczywistością staje się koszmarem, z którego nie sposób się obudzić. Wciąż nadchodzący, wiszący nad głowami bohaterów sen to śmierć, która otacza ich i osacza – śmierć indywidualizmu, rodziny, miłości, nadziei, człowieka, a w końcu śmierć marzenia. Właśnie dla tych pogrzebanych wyśpiewana jest kończąca spektakl pieśń.
Magdalena Wilk
Dodaj komentarz