“Córkę też zabiłeś z miłości”? to pytanie pada w ostatnich minutach spektaklu i wydaje się być kwintesencją dwugodzinnej zabawy z wrażliwością widza.
„Z miłości” to przekrój przez ludzkie nieszczęście, przez tragedię, w której uczestniczy dawno już zapomniany Bóg.
“Dobry Bóg” jest świadkiem tragedii. Dramat rodzinny rozgrywający się na jego oczach jest jedynie pierwiastkiem czegoś przerażającego. Dzięki poznaniu rodziny Weberów, widz zostaje wtajemniczony w świat, w którym paradoksalnie sam żyje. Świat pełen okrucieństwa, znieczulicy i szaleństwa. Świat, który zepchnął Boga z pola widzenia, a za codzienność przyjął zepsucie, samotność, nieszczęście i BRAK MIŁOŚCI.
Przemoc, cierpienie, zdrady – to wszystko motywowane tytułową “miłością” stanowi filar tego dzieła. Jak naprawdę jest? Czy mord na rodzinie spowodowany jest miłością? Czy prostytuowanie się wynika z miłości? Czy śmiech dobiegający z publiczności podczas spektaklu jest na miejscu? Które działania ukazanych postaci są rzeczywiście powodowane miłością, a które jedynie jej pozorami? Waldemar Zawodziński niezwykle dosadnie i umiejętnie przedstawia demony władające nami, ludźmi, którzy stworzeni przez miłość i dla miłości żyją jak gdyby miłości i dobra nie było. Jakby zamroczeni, stojący za mgłą, nie mogący lub nie chcący dostrzec absurdu swoich postępowań.
U Zawodzińskiego taki stan rzeczy to sztampowa rzeczywistość, której końca nie widać, a postaci uwikłane w tę niekończącą się opowieść o nich samych być może już zawsze pozostaną w potrzasku braku miłości.
Marta Winkiel