RAJ CZY MOŻE PIEKŁO

„Last minute” w głąb siebie.

W egzotyczną i niezwykle sensualną podróż w tropiki zabiera nas Teatr Współczesny w Szczecinie. ,,Bzik. Ostatnia minuta” w reżyserii Eweliny Marciniak przy współpracy z Janem Czaplińskim wstrząsa i dostarcza tak mocnych wrażeń, jak lot tanimi liniami pełen turbulencji i dziur powietrznych.

Niczego tutaj nie zabrakło. Sztuka wzorowana na „Mister Price, czyli Bzik tropikalny” Stanisława I. Witkiewicza i Eugenii Dunin-Borkowskiej czaruje scenografią i kostiumami (Katarzyna Borkowska), urzeka muzyką (Maja Kleszcz), zaskakuje siłą interakcji aktorów z widzem i samą grą aktorską – słowną i fizyczną. Performance zaczyna się już w foyer Teatru Nowego w Zabrzu. Aktorzy w zaskakującej tubylczej charakteryzacji witają gości. Wszystko odbywa się w swobodny i przyjemny sposób – brak tutaj nachalności czy sztuczności. Siadając na teatralnym fotelu, czujemy się już jak w innym świecie. Wokół rozbrzmiewają tubylcze, intrygujące rytmy, a sama scenografia niewątpliwie przyciąga wzrok. To jednak początek, okazuje się bowiem, że jesteśmy dopiero na pokładzie samolotu.

Towarzyszymy wówczas w podróży pewnej rodzinie Brzechajłów, która wyrusza na egzotyczne wakacje – oczywiście all inclusive. Początkowo w bardzo zabawny i wyjątkowy sposób budowana jest atmosfera wspólnego lotu – przeniesienie akcji w środek widowni oddaje klimat pokładu samolotu – jesteśmy skazani na towarzystwo współpasażerów, na ich bliskość i uciążliwe zachowanie. Stereotyp Polaka na wakacjach – „dzikiego” w sandałach i skarpetkach, oklaskującego lądowanie, z telefonem w trybie „transmituj na żywo” bawi i jednocześnie angażuje widzów.

Lądowanie na tropikalnej wyspie przenosi widza do innego świata. Udziela się hipnotyczny nastrój upojenia, zarówno zachwyt, jak i strach przed dzikimi, i na tym, moim zdaniem, polega magia tego spektaklu. Poruszone zostają najważniejsze problemy cywilizacyjne – konsekwencje kolonizacji za czasów królowej Hiszpanii Izabeli, skutki handlu herbatą, kawą, tytoniem i innymi używkami, problem niewolnictwa i wyzysku stają się podstawą rozważań o kondycji człowieka, o skłonności do okrucieństwa i dominacji. Rodzina Brzechajłów ignoruje przemoc, biernie przygląda się wydarzeniom, odpoczywa na wakacjach. Jest to niewątpliwie przykre, że dla perfekcyjnego wakacyjnego zdjęcia potrafimy przejść obojętnie obok czyjegoś cierpienia. Emocje kumulują się w wymownej scenie poniżającego seksu z tubylką, która dla mnie jest szczególnie drastyczna i poruszająca. Jesteśmy w raju, który w środku okazuje się być piekłem. Kto tutaj jest „dzikim”? Widzowie mają swoją minutę – mogą przyglądać się lub krzyknąć STOP! To moment przełomowy. Prawdziwy test. „Last minute” w głąb siebie.

W ostatniej scenie, kiedy aktorzy zdejmują kostium i każdy z nich wypowiada własny krótki monolog, sama poczułam się emocjonalnie obnażona. A nagość to stan naturalny i za przypomnienie o tym twórcom spektaklu dziękuję.

Wiktoria Wierzchowska

.