dzień 2. … SŁOWNIK PRASZKÓW POLSKICH

Ile jest różnych języków w jednym… Porozmawiajmy o spektaklu.

Anna Braun: Mówi się, że jeżeli chce się sprawdzić, w jakim kierunku podąża społeczeństwo, to trzeba zwrócić uwagę na język, którym się posługuje. Czy państwo użyli tak skomplikowanego języka, by zdekonstruować obraz naszego kraju? Jak trudno było zmierzyć się z tak skomplikowanym orężem językowym?

Krzysztof Materna: Usłyszałem opowiadanie Kuby Morawskiego, ponieważ moje ucho jest wrażliwe na specyficzne słowo, spodobało mi się, a wtedy poprosiłem autora o inne teksty. Dostałem 600 stron zapisanych drobnym maczkiem, trudnym tekstem, ale im dłużej je czytałem, tym było bardziej komunikatywne, zrozumiałe, logiczne, a jednocześnie opatrzone specyficznym sposobem porozumiewania z czytelnikiem. Długo się nie zastanawiałem, razem z Kubą wybrałem teksty i wpadłem na pomysł, który jest właściwie kanwą sztuki, a mianowicie uświadomienie publiczności i nam samym – iloma językami w naszym kraju się porozumiewamy, jak to są różne, dziwne języki. Jednocześnie stanowią one krzywe zwierciadło naszego społeczeństwa. Jestem pełen podziwu dla aktorów, którzy wykonali ogromną pracę, by się tego tekstu nauczyć, a przede wszystkim mówić go w taki sposób, jakby to był ich język. Powstał tu bowiem olbrzymi konglomerat, który wymaga ogromnego skupienia, bo w tekście puenta goni puentę.

Anna Braun: Tekst ten już raz został wystawiony. Jak to jest wrócić do tego samego tekstu, czy można spojrzeć na niego inaczej, wydobyć nowe wartości?

Krzysztof Materna: Zagraliśmy to zaledwie kilka razy, bo dyrektor nas oszukał, a po drugie grała tak wspaniała obsada, że nie dało się po raz drugi spotkać, bo wszyscy byli z różnych teatrów. Dzięki Bagateli mogłem to zrobić profesjonalnie, na stałe, z obsadą tego teatru.

Anna Braun: Czy były jakieś techniki przyswajania tekstu, zaprzyjaźniania się z jego gęstością, na czym to polegało?

Aktor: Byłem przerażony, gdy po raz pierwszy przeczytałem tekst, wydawało mi się, że jestem za głupi, żeby to zagrać, ale pomogli mi koledzy, którzy mówili do mnie w taki sposób, że narzucili mi pewien sposób odpowiadania. Zacząłem się zaprzyjaźniać z tekstem, a on sprawiał mi niezwykłą frajdę, przez co zapominałem, że jest trudny.

Krzysztof Materna: Mamy tego świadomość, że spektakl nie jest tylko wyzwaniem dla aktorów, ale też dla widza. Mam zasadę, którą stosuję we wszystkim, co mi się udaje zrobić, że wymagam od publiczności większej pracy, skupienia uwagi. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że każdy z nas jest inny, ma inną wrażliwość, poczucie humoru. Jeżeli uda mi się taką osobę pozyskać to jest to dla mnie pełna satysfakcja.

Anna Braun: Mam wrażenie, że Państwo stosują ramy, ale one ulegają poszerzeniu, bo tekst ciągle jest aktualny. Na ile dajecie sobie pole manewru, na ile zmieniacie pewne kwestie?

Krzysztof Materna: To jest zamknięta forma oprócz tego, co ja robię. Dziś dodałem tylko jedno zdanie, że nie mam dobrego samopoczucia, bo przegrałem wybory. Zależało mi, żeby przegrali ze względu na ich światopogląd, na kłamstwo w polityce. To jest mój patriotyzm. A sztuka nasza jest porażająca, bo mówi, jakim jesteśmy prowincjonalnym narodem. Staramy się uświadamiać kompleksy i z nich wychodzić.

Publiczność: Ten tekst jest pełen ciekawych cytatów, które warto byłoby spisać jako złote myśli. Poprosimy na koniec o kilka.

Nie ingeruj w moje chwile bez ciebie.

Bądź chociaż raz z milczenia zrobiona.

Z twórcami spektaklu rozmawiała

Anna Braun

TEATRALNIK XXII FDW nr 2
Teatralnik XXII FDW Zabrze 2023 nr 2

Potencjał tkwi w krzywym zwierciadle

Hanna Radziewska

Co nas różni? Co nas łączy? A gdzie w tym wszystkim czas, aby na chwilę się zatrzymać i pomyśleć o języku, który jest fundamentem naszego społeczeństwa, a którego możliwości są praktycznie nieograniczone. Który umożliwia nam komunikację z bliską osobą, wyrażenie opinii, ale też jest w stanie złamać, skrzywdzić.

Teatr Bagatela pod wodzą Krzysztofa Materny, w oparciu o fantastyczny tekst Jakuba Morawskiego proponuje nam 150 minut językowej fantazji ze słowną satyrą w roli głównej. Treść spektaklu, która płynie przez aktorów biegle poruszających się na płaszczyźnie dziwacznej mowy, uświadamia widzów o istotności języka, jaki tworzymy oraz jak pozwala nam on zauważyć polaryzację społeczną, w spektaklu szczególnie jaskrawą, ozdobioną niuansami językowymi. W polskiej mowie powstaje więc dużo głosów, a na scenie wiele ciekawych bohaterów, jak stereotypowe „dresy”, prezenterzy telewizyjni, starsze małżeństwo, znajomi z Anglii. Trzeba przyznać, że sztuka „Słownik Ptaszków Polskich” nie podchodzi do języka tych postaci w sposób oczywisty lub oklepany. Żadna z postaci nie wypowiada kwestii, posługując się powszechnie używanym słownictwem (nie licząc fenomenalnych monologów Krzysztofa Materny, wypowiadanych przed kurtyną, będących błyskotliwym i niezwykle aktualnym komentarzem do naszych czasów, a już na pewno ostatnich kilku dni). Język spektaklu to finezyjna mieszanka pstrokatego żargonu, bystrego dowcipu, paru tandetnych anglicyzmów, a wszystko to przeplatane jest dodatkami w postaci inwersji, rymu lub wysublimowanych, niesztampowych wyrazów.

Trzeba przyznać, że „Słownik Ptaszków Polskich” jest obszernym utworem, wymagającym od widza pewnego skupienia i otwartości umysłu. W zamian oferuje naprawdę solidną dawkę niebanalnego humoru oraz przyjemność wejścia z aktorami w grę językową, poddanie się osobliwej mowie i słuchanie jej, płynącej z ust wykonawców niczym melodyjny śpiew.

Krzysztof Matrena ustawia przed widzami krzywe zwierciadło, zaprasza na terapię językową, powołuje do życia niekonwencjonalne rozwiązania i idee. Buduje ekscytującą scenografię z kamerą i telebimem, wprowadza wiele postaci w ekstrawaganckich charakteryzacjach, demaskuje kłamliwy patriotyzm i prowincjonalizm, a gdyby się bliżej przyjrzeć – puszcza do widza oko.

Parateatralny kabaret o zwietrzałym poczuciu humoru

Paweł Kluszczyński

Drugiego dnia XXII edycji Festiwalu Dramaturgii Współczesnej na scenie Teatru Nowego w Zabrzu można było zobaczyć spektakl pod filuternym tytułem „Słownik ptaszków polskich”. Przedstawienie w reżyserii Krzysztofa Materny jest produkcją Teatru Bagatela w Krakowie. Ma ono charakter z jednej strony groteskowy, choć ma się wrażenie, że tekst Jakuba Morawskiego to humor dziś już przeterminowany, momentami niesmaczny i nie na miejscu.

Według twórców spektakl ma być satyrą na współczesne społeczeństwo. Punktować je i pokazywać absurdy dnia codziennego. Jednak sposób, w jaki zostały przedstawione niektóre z tematów, zakrawa na brak smaku, opierając się na krzywdzących stereotypach. Dziś problemy psychiczne nie stanowią już tematu tabu, a coraz więcej osób znajduje wsparcie u terapeutów, jest to nic nadzwyczajnego. Tymczasem w spektaklu, niczym kabarecie z ubiegłego stulecia, pokazuje się grupkę osób na terapii. Oczywiście, ci ludzie są przedstawieni jako niespełna rozumu, pogubione ofiary losu, a ich bolączki należy wyśmiać i tyle. Trzeba być gruboskórnym lub pozbawionym elementarnej empatii człowiekiem, żeby wpaść na pomysł tak wątpliwie humorystycznego wątku.

Również i użyty język nie należy do kanonów poprawności. Jasne, że jest to spektakl komediowy, ma bawić, nie zaś stanowić krynicę językowej czystości. Jednak to na twórcach takich produkcji ciąży szczególna odpowiedzialność, ponieważ cieszą się one wśród publiczności największą popularnością. Zatem, jeśli widz w teatrze usłyszy, liczne przekleństwa będzie ich używał na co dzień. Jak, co gorsza zobaczy, że można w zabawnym kontekście używać słów obraźliwych, jak np. „murzyn”, będzie potem je przenosił do mowy potocznej. Tak niewinne z pozoru wykorzystanie języka, mające na celu, podbicie wątku humorystycznego odgrywanego gagu może mieć brzemienne skutki. Uwrażliwiajmy nasz język, a nie szerzmy jeszcze większą umysłową pustkę!

Niestety, mimo starań dość sporej obsady spektaklu jego szkielet sprawił, że miało się wrażenie oglądania zupełnie niezwiązanych ze sobą etiud, połączonych dwoma wywodami Krzysztofa Materny. Nazywał się, prezesem stowarzyszenia dbającego o ptaki polskie, co od samego początku było silnie nacechowane politycznie. Jego bohater, zafiksowany na tle ptactwa pochodzącego tylko z naszego kraju, żywo odnosił się do wyników wczorajszych wyborów.

Czy jednak to sprawiło, że publiczność zasiadająca na zabrzańskiej widowni czuła się zmieszana? Jak można było obserwować, bawiła się przednio. Choć nie był to ani wyszukany, ani inteligentny humor. Być może w czasach, gdzie za rogiem wybuchają kolejne wojny, inflacja obniża wartość pieniądza, a bliscy zbyt często nie posiadają grama poczucia humoru, warto sięgnąć po tak prostą formę rozrywki? Gdyby jeszcze przemyśleć użycie niektórych słów lub skrótów myślowych, wówczas można by było się inteligentnie pośmiać z nas samych, nie zaś obśmiewać innych.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *